Tą miniaturę pizzerii wybuchiwaliśmy dwa razy. Za pierwszym razem efekt nie był zadowalający. Postanowiliśmy powtórzyć. Trzeba było oczywiście ją nieco odbudować i uprzątnąć.

Po kilku tygodniach przyszedł czas drugiej próby. Wiedzieliśmy już, że sama eksplozja jest baaardzo jasna, i trwa moment. Kręciliśmy zatem na taśmie 50 ISO (7203). Kamera Beaulieu R16, z małym ładunkiem 30 metrów, ustawiona na 64fps. Przy tej prędkości mieliśmy materiału na jedną minutę.
Kamera poszła. Przy 64fps brzmi i hałasuje jak silnik malucha (Fiat 126p). Po kilku sekundach daję sygnał pirotechnikowi, że może odpalać. Nic się nie dzieje, daję sygnał jeszcze raz głośniej. Nadal nic a taśma leci z prędkością 64fps. Usłyszałem tylko jedno kluczowe słowo. Atmosfera była bardzo napięta.
Trzeba było podjąć natychmiast decyzję czy wyłączyć kamerę i nie tracić taśmy, czy czekać bo może to jakiś opóźniony zapłon. Kamera nie została wyłączona. W końcu, szczęśliwie, nastąpił wybuch. I był dobrej jakości. Wybuch zarejestrował się na 12 klatkach (przy 64fps). Podczas odtwarzania trwał pół sekundy. Wysłaliśmy materiał do laboratorium w Burbank celem zrobienia spowolnienia akcji. Każda klatka została skopiowana 4x. Z pół sekundy wydłużyliśmy sztucznie do dwóch sekund. Laboratorium z Burbank (FOTOKEM) było jedynym, które miało aparaturę do tego i nie kazało nam spadać.